Serwitorów w swoim życiu tworzyłem wiele. Głównie pełniły one funkcje ochrony astralnej. Zdarzały się jednak i takie, które tworzyłem w celach ofensywnych jak ingerencja w sen drugiej osoby, nawiedzanie określonych miejsc, manipulacja innymi osobami jak i wyrządzanie szkód idących o wiele dalej (z przezorności nie będę lepiej podsuwał niektórych pomysłów publicznie). Wielokrotnie zdarzyło mi się także utworzyć serwitora, który zmanifestował się fizycznie (na zasadzie projekcji wizualnej). I tu przytoczę przykłady...
1. Pierwszy przykład odnosić się będzie do serwitora utworzonego przeze mnie nie do końca rozmyślnie w oparciu o połączenie licha i slendermana. Jego celem było po prostu sporadyczne pokazywanie się innym na tereni podwórza, gdzie mieszkam (od tak, żeby odpędzić intruzów i jednocześnie wzbudzić zainteresowanie u osób, które wiedzą, że praktykuję magię). W dniu bodajże moich 21 urodzin, zaprosiłem do siebie dwóch kolegów na wieczorną imprezę. Impreza bez muzyki, przy nakrytym stole na świeżym powietrzu na podwórzu. Standardowo popijawa, naprzeróżniejsze tematy itd. itd. Do tego obecna była moja siostra i rodzice. Późnym wieczorem, gdy impreza przenosiła się już z podwórza do domu i zbierane były wszelkie rzeczy itp. na końcu podwórza (w odległości ok. 40 metrów od nas) ukazała się niewyraźna postać (oczywiście ten serwitor). Z ciekawości czy jest ona dostrzegalna dla innych tak samo jak dla mnie zawołałem siostrę (3 lata młodszą ode mnie), dwóch kolegów, matkę i ojca i zadałem im to samo pytanie - "czy widzisz tam na końcu taką postać w tym i tym miejscu?". Siostra spojrzała i przytaknęła bez zaskoczenia tym co widzi, ale mimo to z pewnym zaciekawieniem (dla niej widywanie różnego rodzaju bytów w tym okresie to była już norma - stąd taka reakcja). Pierwszy kolega (który wiedział już względnie co potrafię w tematyce okultyzmu) zareagował w stylu "o kurwa! faktycznie. ale zajebiście". Drugi kolega (sceptyk) złapał się za głowę, wytrzeszczył oczy i wpadł w coś na kształt paniki mówiąc coś w stylu "o kurwa! o ja pierdole! weź mnie nie wkręcaj. o ja pierdole! na serio tam coś stoi. ty weź mnie nie wkręcaj bo ja już wypiłem. co to kurwa jest? o ja pierdole" - panika w jego oczach i zachowaniu była ewidentna. Matka zareagowała "strachem milczącym" a po chwili wpatrywania się zaczęła sobie tłumaczyć, że to może halucynacja taka albo to światło tak pada itd. itd. Ojciec (sceptyk) nie dostrzegł niczego i twierdził, że nic nie widzi - albo nie widział faktycznie albo kłamał (nie mam pojęcia). Możliwe, że nie widział bo jego umysł to zignorował, a możliwe, że miał na to wpływ, że do czytania musi zakładać okulary (kwestia gorszego wzroku). Ja ze stoickim spokojem i jednocześnie szczęśliwy, że dałem pewnego rodzaju dowód swoich umiejętności, uspokoiłem resztę, że to nic takiego i zaraz sobie pójdzie i żadne wielkie halo, bo wiem co to. Na koniec tylko skierowałem do serwitora w myślach polecenie, aby już sobie poszedł. Ten rzeczywiście zniknął jak tylko odwróciłem wzrok.
2. Przykład drugi odnosi się do serwitora, którego celem było stróżowanie podwórza. Wygląd jego był stylizowany na mnichach ubranych w szaro-brązowe szaty z rozciągniętym kapturem na głowie. Skojarzony był on po części z otwierającymi wielkie metalowe bramy zakonne mnichami, których twarze były ukryte przed światłem pod kapturami (kto widział podobny motyw w jakimś filmie na pewno kojarzy). Zdarzyło się jednak tak, że przez kłótnie z rodzicami nie było mnie na podwórzu (którego ten serwitor pilnował) przez dość długi czas (bodajże kilka miesięcy) a i nie ładowałem serwitora przez ten czas energetycznie praktycznie zostawiając go samemu sobie. Pewnego dnia otrzymałem od swojej siostry telefon, że chyba pora żebym przyjechał bo "coś się odpierdala na podwórku" i dobrze by było żebym się tym zajął. Z jej opowieści wynikało, że od kilku dni na podwórzu późnymi wieczorami słychać skrzypienie starych drzwi lub bramy nie wiadomo skąd (żadne z drzwi i bram na podwórzu nie skrzypi). Jeden z sąsiadów potwierdzał, że skrzypienie rozchodzi się z naszego podwórza. Na domiar tego brat (rocznik 2001) i siostra (rocznik 1995) widują przez okno w łazience na oko czterometrową postać (wyglądem pasującą do mojego serwitora) która "stoi za garażem i się gapi". Telefon wykonano do mnie dopiero, gdy młodszy brat również dostrzegł tą postać - wcześniej problem marginalizowano. Ponoć od czasu do czasu było też słychać pukanie w szybę łazienki, gdy nikogo w niej nie było (matka oczywiście tłumaczyła to sobie, że "to kot na podwórku pewnie hałasuje"). Przyjechałem zatem z nieukrywaną satysfakcją. Wstępnie obszedłem podwórko dookoła - rzeczywiście panowała na nim dość dziwna atmosfera. Zaobserwowałem też, że część ptaków (wróbli bodajże) omija pewne części podwórza. No dobra... czekamy aż całkiem się ściemni. Przygotowałem co trzeba, zabroniłem rodzinie wychodzenia na podwórko dopóki nie wrócę i wyszedłem z czym trzeba. Idąc na miejsce w którym postanowiłem przeprowadzić rytuał zniszczenia/odpędzenia nieprzyjazną atmosferę wyraźnie dało się odczuć. Otoczyłem się kręgiem ochronnym wyrytym w ziemi ostrzem i rozpocząłem rytuał zniszczenia serwitora (który w dużej mierze przypominał rytuał odpędzenia). Rytuał przebiegł normalnie za drobnym wyjątkiem. Z chwilą przebicia symbolu odniesienia do bytu (pięczęci/sigilu z nim związanego), który próbowałem zniszczyć, ścieło mnie na kolana i pociekła mi kropla krwi z nosa. W tej samej chwili na jakieś niecałe dwie sekundy zgasły światła w dwóch najbliższych domach (dom moich rodziców i sąsiada). Ja sam czułem się lekko osłabiony i nie ukrywam, że takiego skutku na zakończenie kompletnie się wtedy nie spodziewałem. Pozbierałem się jednak ze wszystkim i wróciłem do domu, mówiąc, że jest po problemie (i rzeczywiście problem ustał a sytuacja się już więcej nie powtarzała). Co ciekawe moja matka w ogóle nie odnotowała faktu, że na chwilę wyłączyło prąd w całym domu - w przeciwieństwie do ojca (sceptyka, który tłumaczył to przypadkiem) i siostry z bratem. Problem jednak uznano za rozwiązany a ja sam nie czułem potrzeby opowiadania o tym co się stało (poza tym, że musiałem jakoś wyjaśnić tą kroplę krwi z nosa, które zamiast wytrzeć delikatnie rozmazałem).
3. Przykład trzeci tyczy się w zasadzie grupy serwitorów utworzonych razem (jednocześnie). Były to 3-4 identyczne serwitory, będące połączeniem grupy szybkiego reagowania, oddziału antyterrorystycznego i jednostki specjalnej. Ich celem była manifestacja we śnie, gdy będę ich potrzebował. Zamiast tworzyć dla nich sigil czy pieczęć, narysowałem ich rysunek (a w zasadzie bardziej szkic) i nakleiłem na ścianie obok łóżka. Pewnego razu we śnie, gdy jeszcze stosunkowo rzadko miałem sny świadome, rozpoczął się koszmar w którym otoczenie zaczęło być wobec mnie agresywne. W tym momencie aktywowały się stworzone przeze mnie serwitory. Wyobraźcie sobie teraz moją satysfakcję, gdy w trakcie snu, który normalnie przerodziłby się w koszmar wpada czarno-szara furgonetka stylizowana na te oddziałów SWAT i wypadają z niej te serwitory likwidując po kolei z broni palnej wszystkie zagrożenia a mnie ewakuują do furgonetki. W chwili gdy wsiadłem do furgonetki, nastąpiło przebudzenie. Nie wiem co wtedy było większe - dzika satysfakcja z uzyskanego efektu czy uśmiech na mojej twarzy tuż po przebudzeniu ze snu, który mógł byś koszmarem.
Przykładów z mojego życia mógłbym podać oczywiście o wiele więcej, zwłaszcza gdyby rozszerzyć je o doświadczenia mojej trzy lata młodszej ode mnie siostry, która (przepraszam za kolokwialne sformułowanie) tworzyła tego chujostwa od zajebania (w większości przypadków nawet nieświadomie) i porównywalnie dużo ściągała na teren podwórza naszego domu. Teraz podchodzi do tego trochę rozsądniej, ale w momencie pisania tego posta, tulpę czy też serwitora ma co najmniej jedną. No i mógłbym też przytoczyć przykład serwitora stworzonego przez moją byłą kobietę (swoją drogą satanistkę), która to stworzyła swojego serwitora w oparciu o martwą kobietę z teledysku... no ale to może sobie jednak daruję.
O tym jak tworzyć serwitory i podstawach z tym związanych można z kolei poczytać tutaj.
Adnotacja: oryginalny artykuł został napisany przeze mnie w dniu 26 czerwca 2017r i wszelkie jego kopie również są mojego autorstwa.
0 Komentarze